Polacy w Apostoles i parzenie yerba mate

Początki organizowania sobie przestrzeni życia w nowej szerokości geograficznej, o Apostoles fot. Agnieszka Wołowczykklimacie tak odmiennym od polskiego, zbudowały piękną część polskiej historii uchodźczej. Chociaż w historii współczesnej przyjmuje się, że miasto Apóstoles zostało założone przez polskich i ukraińskich osadników, na tamtych terenach już wcześniej działała redukcja jezuicka założona w 1638 r., nazwana od imion apostołów – św. Piotra i Pawła. To ona dała podwaliny dzisiejszemu miastu. Jednak kiedy w 1767 r. jezuitów wypędzono z kolonii hiszpańskich, osada legła w gruzach, opanowywana przez następne dekady przez bujną roślinność tropikalną i plemię Guarani, które już wtedy raczyło się naparem z ostrokrzewu paragwajskiego – dziś znanego jako yerba-mate, a którego Apóstoles jest stolicą w prowincji Misiones.

Pod koniec XIX w. firmy kolonizatorskie zachęcały do osadnictwa w nowym świecie propagandowymi broszurami obiecującymi raj na ziemi. Zmęczonych ciągłą walką o byt chłopów kuszono obietnicami urodzajnych gleb, które mieli otrzymać na własność. Ich uprawa na zawsze miała odmienić los całych pokoleń. W 1897 r. gubernator prowincji Misiones, Juan José Lanusse, w liście do Ministra Spraw Wewnętrznych wyraził wolę skierowania na tamtejsze rejony grupę 14 rodzin z terenów Galicji (wraz z jednym Włochem przybyłym bez rodziny), które wyprzedając swoje majątki życiowe wyruszyły w poszukiwaniu bardziej życiodajnej i godnej przestrzeni do życia. Ich celem nie była jednak Argentyna. Wyjeżdżali z zamiarem dotarcia do Stanów Zjednoczonych, jednak w hamburskim porcie odmówiono im wejścia na pokład statku do USA, za powód podając niespełnienie warunków medycznych i formalnych. Skierowano ich na okręt płynący do Argentyny.

Rzeczywistość pierwszych osadników okazała się brutalna – obiecany raj musieli zbudować sami, rejony, na które ich kierowano były całkowicie dzikie. Nie było jednak odwrotu. Mimo srogiego zawodu i chęci powrotu do opuszczonej Ojczyzny, znaczna większość nie miała na to środków. Zakasano więc rękawy i sumiennie, nakładem wyczerpującej, katorżniczej pracy zaczęto organizować sobie przestrzeń do życia. Zmagali się nie tylko z upałami, egzotyczną roślinnością i dzikimi zwierzętami, ale również z chorobami, których nie znali. Ludność dziesiątkowały choroby zakaźne, a uprawy niszczyły plagi mrówek. Osadnicy postawili drewniany krzyż i modlili się o cud i wybawienie. Krzyż ten do dzisiaj istnieje, zrekonstruowany jedynie w części, nazwany na pamiątkę ‘krzyżem cudu’ (cruz de los Milagros). Stoi przed kapliczką, na której widnieje napis: ‘Zwycięstwo! Ty będziesz panować! Krzyżu, ty nas ocalisz!” (¡Victoria! ¡Tú reinarás! ¡Oh Cruz, tú nos salvarás!).

Podczas kolejnych rocznic upamiętniających założenie miasta – w 1957, 1987 i w 1997 r., w miejscu gdzie polscy i ukraińscy pionierzy po raz pierwszy postawili nogę na czerwonych ziemiach Apóstoles, odsłaniano kolejne tablice wyrażające wdzięczność dla pionierów, oddające hołd ich ciężkiej pracy i poświęceniu. Jest tam również pomnik z rzeźbą chłopa galicyjskiego wraz z synem oraz oryginalny carro polaco – wóz w częściach przewożony z Polski, który w pewnym sensie zrewolucjonizował metodykę pracy i wpłynął na jej efektywność. Argentyna doceniła niezłomność, pomysłowość, ciężką pracę pierwszych osadników. Zmienione zapisy konstytucyjne nakazywały ‘popierać imigrację europejską’, ponieważ szybko zdano sobie sprawę, że zwiększa ona potencjał gospodarczy i ekonomiczny kraju.

Dziś na ulicach Apóstoles nie słyszy się już języka polskiego. Jednakże żyją tam potomkowie pierwszych osadników, w których płynie polska krew. Wielu z nich pamięta o swoich korzeniach i jest dumna ze swojego pochodzenia. Świadczą o tym flagi i godła wiszące w ich domach, świadczą o tym święta i rocznice obchodzone podniośle i z wszelkimi honorami, świadczy o tym pamięć tych ludzi o swoich dziadkach i pradziadkach.

Jedną z rodzin o polskim pochodzeniu jest rodzina Boyko. Językiem polskim posługuje się jedynie Nelson Boyko, jeden z synów, który kilkanaście lat mieszkał w Polsce. Podczas kilkudniowej wizyty miałam okazję mieszkać w ich domu i wraz z nimi odkrywać kolejne historie pierwszych osadników i odwiedzać polskie zakątki w tym mieście.

Apóstoles dziś znane jest w Misiones nie tylko dzięki niebanalnej i przejmującej historii osadnictwa polsko-ukraińskiego. Miasteczko to jest centrum przemysłowym yerba-mate, ponieważ wokół niego rozpościerają się ogromne pola uprawne należące do najsłynniejszych i największych marek. Jest tam Amanda, założona przez Juana Szychowskiego, emigranta z Polski, jest Rosamonte, założona przez społeczność ukraińską. Od 1972 r., rok rocznie odbywa się tam Fiesta Nacional e Internacional de la Yerba Mate. Wystawcy dzielą się wtedy wiedzą na temat sadzenia, pielęgnacji, produkcji, przetwarzania i spożywania yerby. W centrum znajduje się dom mate – Casa del Mate, głównie przeznaczony dla turystów, odbywają się tam prelekcje dla chcących zgłębić tajniki parzenia i spożywania tego trunku.

W Argentynie picie mate jest nieodłącznym elementem każdego spotkania towarzyskiego, a jego przygotowanie rządzi się swoimi prawami. Specjalnie dla Ameryki Halika poprosiłam Nelsona o przygotowanie naparu w domowych warunkach i podzielenie się wiedzą na temat.

[Zdjęcia i tekst Agnieszka Wołowczyk]

WhatsAppFacebookPodziel się

Write a Reply or Comment

Your email address will not be published.